niedziela, 2 czerwca 2013

Złączeni przeszłością [2]

Krajobraz, który się przed nią rozciągał zauroczył ją. Siedząc w taksówce podziwiała błękit nieba, bujną roślinność i tłumy ludzi wybierających się na plażę. Palmy widziała pierwszy raz w życiu. Ich rozmiar, zieleń i dorodność były dla niej jak natchnienie. Ludzie byli opaleni, lub też nosili na sobie ślady poparzeń - wynik zbyt długiego wylegiwania się na słońcu. W taksówce unosił się zapach świeżych pomarańczy zmieszanych z obrzydliwym dymem papierosowym. Kierowca, sędziwy mężczyzna o siwych loczkach, i przenikliwych brązowych oczkach, ukrytych pod okularami-połówkami, spoglądał na nią we wstecznym lusterku. 
  - Hotel Wailea to dobry wybór, panienko. Jeżeli pragnie panienka odpocząć, to nie ma lepszego miejsca. Te sińce pod oczami, które nie pasują do tak pięknej twarzy, znikną. Już oni się tam postarają. - przez chwilę Hermiona poczuła się urażona, że obcy mężczyzna wspomina o jej niedoskonałości, jednak po chwili uświadomiła sobie, że starzec mówi to z troski.
  - Panienka, potrzebuje odpoczynku. Proszę o siebie dbać - Hermiona uśmiechnęła się do niego w lusterku. Reszta podróży upłynęła im w milczeniu. Hermiona jak zaczarowana wpatrywała się w szybę, kierowca od czasu do czasu zaś, zerkał w lusterku na dziewczynę. Kręcił przy tym delikatnie głową. Wyglądało to, jakby rzeczywiście martwił się o tę drobną kobietę siedzącą na tylnym siedzeniu jego taksówki. Zatrzymał się przed wejściem do hotelu, a Hermiona ze zdumieniem ujrzała urok tego miejsca. Budynek hotelu, w którym mieściło się lobby i recepcja, wyglądało jak wielka, gliniana chatka ze słomianym dachem. Było to tak piękne, że Hermiona przez kilka chwil nie mogła otrząsnąć się z szoku. 
  - Byłem pewien, że hotel się panience spodoba. Proszę dzwonić po Kayeha w razie potrzeby. Przyjadę o każdej porze. - rzekł wręczając jej swoją wizytówkę. Kobieta schowała kartkę do torebki, i razem z Kayehem wyszła z pojazdu. Mężczyzna wyjął jej walizki z bagażnika, i uśmiechem wsiadł do taksówki. Hermiona pomachała Kayehowi i ruszyła w stronę wejścia. W ułamku sekundy pojawił się przy niej boy hotelowy.
  - Witam, mogę pani jakoś służyć? - zapytał z nieznanym jej dotąd akcentem.
  - Mam rezerwację na dwa tygodnie. Proszę mnie poprowadzić do recepcji. - Mężczyzna spojrzał na nią z lubieżnym uśmiechem, a ona zacisnęła zęby. Boy zabrał od niej bagaże i ruszyli w stronę lobby.
  - Jestem Franco. Miło mi pomagać tak pięknej kobiecie. Jak pani na imię? - zapytał.
  - Jestem Hermiona.
  - Cudowne imię, Hermiono! Niespotykane... Jesteś tu sama?
  - Czy pana obowiązkiem jest wypytywanie o wszystko swoich gości, Franco? - warknęła w jego stronę.
  - Ja... przepraszam. Tu jest recepcja, Hermiono. - podeszła do recepcji. Recepcjonistka, czarnowłosa kobieta o sporych walorach, spojrzała na nią z nad swoich drogich i modnych okularów w czarnej oprawce. Przywołała na twarz swój służbowy uśmiech i odezwała się do Hermiony:
  - Dzień dobry. Witamy w hotelu Wailea Luxury Boutique. Mogę pani w czymś pomóc?
  - Dzień dobry. Rezerwacja na nazwisko Granger - kobieta wstukała do komputera jej nazwisko i po chwili zwróciła się do Hermiony.
  - Oczywiście. Apartament 1012 znajduje się w budynku W. Jest to budynek bogini Pele. Zaraz poproszę Hartikona żeby panią odwiózł wraz z bagażami.
   Apartament był cudowny. Hermiona miała łzy w oczach, kiedy przekroczyła próg jej tymczasowego mieszkania. Ściany salonu pomalowane były na jasny beż i oliwkową zieleń. Dwa miękkie, beżowy fotele stały obok tego samego koloru kanapy. Między nimi znajdował się szklany stolik, na którym leżały czasopisma, piloty od wielkiego kina domowego oraz tacka z szklankami i dzbankiem wody z cytryną. Ścianę równoległą do drzwi zdobiły wielkie okna. Było wśród nich wyjście na balkon. Hermiona skierowała się w bok, i rozsunęła wielkie bambusowe drzwi. Za nimi znajdowała się sypialnia. Była pomalowana na ciepły beż i jasny karmel. Wielkie łoże zajmowało centralną cześć pomieszczenia. Okna były zasłonięte bambusowymi żaluzjami. W kącie stał wielki, zielony bambus. Hermiona za pomocą zaklęcia wypakowała swoje rzeczy do ukrytej w ścianie szafy i poszła pod prysznic. Ubrana w zwiewną, krótką, kremową sukienkę, i brązowe letnie kozaczki, ruszyła do hotelowej restauracji. Usiadła przy wolnym stoliku i spojrzała w menu. Tak jak myślała, wybór był ogromny. Kiedy podeszła do niej kelnerka, zamówiła nadziewanego homara, krakersy z foie gras i lampkę czerwonego wina. Oczekując na posiłek rozglądała się po pomieszczeniu. Była to ogromna sala, z niezliczoną ilością stolików i krzeseł. Wytworne posiłki podane były na eleganckiej zastawie. Z rozmyśleń wyrwał ją męski głos nad głową.
  - Przepraszam panią bardzo, czy jest tu pani sama? Chciałbym się dosiąść, jeśli nie ma pani nic przeciwko temu. Na sali brak wolnych miejsc, a chciałbym zjeść kolację - Hermiona spojrzała na niego i zamarła. Stał przed nią blondwłosy mężczyzna o oczach tak niebieskich, że niemal przypominających lazur oceanu. Jego prawie biała grzywka opadała mu w nieładzie na czoło. Mężczyzna w nerwowym geście przeczesywał ją dłonią, oczekując na odpowiedź.
  - Och, ależ proszę bardzo. Niech pan siada - uśmiechnęła się.
  - Bardzo pani dziękuję. Jestem wdzięczny. Czasami ciężko tutaj znaleźć jakieś wolne miejsce. Jestem tutaj dopiero drugi dzień, a już zdarzyło mi się czekać na stolik. Ups, co za gafa - wstał i podszedł z wyciągniętą dłonią do Hermiony.
  - Proszę mi wybaczyć. Jestem Alaric Monson.
  - Hermiona Granger - ucałował jej dłoń i usiadł. W tym momencie podeszła kelnerka zebrać od niego zamówienie. Kiedy odeszła Alaric odezwał się ponownie:
  - Jesteś czarownicą - Hermiona poczuła jak napinają jej się wszystkie nerwy i mięśnie. Na twarzy pojawił się wyraz zdumienia i lęku. Widząc to, Alaric roześmiał się przyjaźnie. 
  - Nie denerwuj się tak, Hermiono. Ja też jestem czarodziejem, a Ciebie rozpoznałem po różdżce. Wystaje Ci z buta - ręka Hermiona automatycznie powędrowała do ukrytej w bucie różdżki.
  - Wiesz - ponownie rozpoczął Alaric - mugole tego nie dostrzegają, możesz być spokojna. 
My, czarodzieje, wiemy gdzie można różdżki chować, stąd też pewnie zwracamy na te miejsca uwagę.
  - Och... - to było jedyne co Hermiona była w stanie powiedzieć. Czuła, że się czerwieni.
  - Do jakiej szkoły chodziłaś, Hermiono? - widząc jej zakłopotanie, sprawnie zmienił temat.
  - Do Hogwartu - odparła dumnie - a Ty, Alaric? 
  -  Och, no tak. Hermiona Granger, koleżanka Pottera. Jak mogłem nie poznać. Proszę, mów mi Ric. Ja chodziłem do Durmstrangu, i raz w życiu miałem przyjemność odwiedzić Hogwart. Podczas Turnieju Trójmagicznego - uśmiechnął się.
  - Była koleżanka Pottera, Ric. Żałuję, że nie poznaliśmy się wcześniej.
  - Mamy szansę nadrobić. Co robisz po kolacji? Może masz ochotę popływać? - kelnerka podała im jedzenie. Kiedy oddaliła się od stolika, Hermiona zapytała:
  - Masz na myśli basen czy ocean?
  - Ocean! A jakże!
   Wracając wieczorem z plaży byli zmęczeni, mokrzy i szczęśliwi. Spędzili razem miły wieczór. Ganiali się po plaży, grali w piłkę plażową, pływali, bawili się w wodnego berka, lepili zamki z piasku. W tak uroczej atmosferze minął im wieczór, i teraz wracali do swoich pokoi by oddać się w ramiona Morfeusza. 
  - Co robisz jutro? - zapytał
  - Nie wiem - roześmiała się.
  - Um.. OK. W takim razie jutro o 8 przed restauracją. Zjemy razem śniadanie - uniósł brwi w oczekiwaniu na odpowiedź. Kobieta roześmiała się i przystała na propozycję.
  - W którym mieszkasz budynku? - zapytała.
  - W.
  - Och, to tak jak ja! - roześmiała się. Dalszą cześć drogi przegadali. Zatrzymali się przed apartamentem kobiety.
  - Tutaj mieszkam - odezwała się.
  - Ja też - uśmiechnął się mężczyzna. Hermiona spojrzała na niego powątpiewająco, a on pomachał jej przed oczami kartą, i żeby udowodnić swoje, otworzył drzwi do apartamentu 1011.
  - Jutro o 8 przed drzwiami. Dobranoc, Hermiono. - mówiąc to zniknął za drzwiami. Hermiona pokręciła głową, a na jej ustach gościł uśmieszek. Również weszła do swojego pokoju i skierowała swe kroki do sypialni. Tej nocy szybko zasnęła.

3 komentarze:

  1. Bardzo fajny rozdział :)
    Ric wydaję się być fajny.Chociaż brakuje mi tu innego przystojnego blondyna ;D
    Ale... czy to o Draco mowa? Czy to on .. nie żyje? Bardzo mnie to ciekawi. Już nie mogę się doczekać rozwinięcia historii.
    Dziwi mnie tylko dlaczego przede mną nie ma żadnych komentarzy! Przecież to świetnie się zapowiada :D
    Podoba mi się już od razu to, że Hermi jest córką śmierciożerców ( narazie nwm kogo) i przyjaciółką Pansy. To brzmi bardzo tajemniczo. I zaznaczyła że jest byłą przyjaciółką Pottera , do tego nie przyjaźni się też już z Ronem .. no, no, ciekawie :D
    (+ w poprzednim rozdziale nie napisałam, ale scena z oświadczynami Rona bombowa haha xd całkiem efektowne "nie" :D )

    Pozdrawiam,
    Sama-Wiesz-Kto
    PS:Sama wyjechałabym na takie wakacje :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Podzielam niepokój poprzedniczki. To.. nie Draco, prawda? Nie zrobisz mi tego, prawda?
    Też bym chciała wyjechać na wakacje i spotkać jakiegoś przystojniaka... Och no marzenia się spełniają, tak? Czytam dalej.
    Pozdrawiam,
    Alice

    OdpowiedzUsuń
  3. Różdżka w bucie... :D Myślałam, że na takich wakacjach będzie chodziła co najwyżej w zgrabnych sandałkach :D Ok, nie czepiam się - tak tylko mi się rzuciło w oczy :) Bardzo fajnie, że nie jest to klasyczne opowiadanie o spotkaniu dramionków i odkryciu, że oboje są dla siebie nawzajem atrakcyjnie i coś tam takiego :) Plus za oryginalność ! :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń