niedziela, 2 czerwca 2013

Złączeni przeszłością [4]

   Usiedli w ich ulubionym miejscu na plaży - na leżakach kryjących się w cieniu rozłożystych palm. Hermiona trzęsąc się z nerwów podciągnęła nogi pod brodę o objęła je ramionami. Ric podsunął swój leżak blisko niej, a siadając podał przyjaciółce drinka. Hermiona pociągnęła łyk chłodnego, alkoholowego napoju i przymknęła oczy by choć przez chwilę nie myśleć o rozdzierającym serce bólu.
   - On ma żonę, Ric - wyszeptała zduszonym przez szloch głosem.
   - Kto?
   - Piękną żonę, która spędzi z nim całe swoje życie...
   - Na litość boską, Hermiono! Powiedzże wreszcie kto! - zniecierpliwił się mężczyzna.
   - Posłuchaj, Ric. Do tej pory nie umiałam się otworzyć na moją przeszłość, ale myślę, że jestem gotowa opowiedzieć ci mój sekret. 
   - Zamieniam się w słuch.
   Dziewczyna zaczerpnęła głośno powietrze, i przeniosła się w czasie, kilkanaście lat wstecz.
                                           ~~~~~~~~~~~~
   W Wielkiej Sali zapanował gwar, gdy do pomieszczenia wleciały sowy. Wielu uczniów oczekiwało tego dnia listu od rodziców, lub przesyłki. 
   Mimo iż nastały ciężkie czasy dla świata czarodziejów wiele osób powróciło do Hogwartu by kontynuować naukę. Niestety duża część uczniów, po śmierci Dumbledore'a nie powróciła do szkoły. Strach przed rządami Czarnego Pana skłonił ich do przerwania nauki w szkole Magii i Czarodziejstwa, oraz do ucieczki. Ci co zostali, wiedli niepewne życie. Szkoła nie była już bezpieczna. Mimo to, zarówno uczniowie, jak i nauczyciele starali się wieść normalne, szkolne życie.
   Hermiona Granger, uczennica siódmego roku, siedziała spokojnie w towarzystwie swoich przyjaciół - Harry'ego Pottera i Rona Weasley'a. Zaczytana była w Proroku Codziennym, dlatego nie zauważyła czarnej sowy, która nad nią krążyła. Dopiero, kiedy owe ptaszysko upuściło przed nią list, dziewczyna spojrzała w jego stronę. Dziwny dreszcz przeszedł jej ciało. Mimowolnie spojrzała w stronę stołu nauczycielskiego, a jej wzrok napotkał złowrogie spojrzenie Mistrza Eliksirów - Severusa Snape'a. Profesor kiwnął jej sztywno głową, na co Hermiona spuściła wzrok i wbiła go w kopertę. Zgrabną kaligrafią ktoś napisał: Panna Hermiona Granger. Gryffindor. Na jej odwrocie znajdowała się zielona pieczęć z herbem nieznanego jej rodu. Czytając treść listu, Hermiona bladła z każdą linijką tekstu. Widząc to, Harry zaniepokoił się o przyjaciółkę.
   - Hermiono, czy wszystko w porządku? - zapytał.
   - T-tak, Harry. Ja... Wszystko dobrze - uśmiechnęła się krzywo i gniotąc pergamin w dłoni, wepchnęła go do kieszeni szaty.
   Przemierzała korytarze Hogwartu biegnąc co sił w nogach. Postacie z portretów i obrazów nawoływały do niej by zwolniła. Nie słuchała. Zatrzymała się przed drzwiami gabinetu profesora Snape'a by złapać oddech i uspokoić myśli. Kiedy zdawało jej się, że oddycha w miarę normalnie, z całej siły pchnęła drzwiami i wbiegła do pomieszczenia. Bez zbędnych kurtuazji stanęła przed swoim profesorem i krzyknęła z rozpaczą w głosie:
   - Co to znaczy, że nie jestem tym za kogo się uważam?! - Snape spojrzał na nią z nad szklaneczki Ognistej Whisky. Ręką wskazał jej krzesło, na które po chwili opadła. Mężczyzna patrzył na nią delektując się smakiem trunku. Cisza ciążąca w pomieszczeniu, zdawała się elektryzować wszystko w okół. Hermiona tarła dłońmi kolana, oczekując odpowiedzi. Snape podrapał się po brodzie i od niechcenia rzucił:
   - Nie jesteś szlamą.
   Oczy dziewczyny rozszerzyły się ze zdumienia. Nie mogło do niej dotrzeć to co przed chwilą usłyszała. Sądziła, że się przesłyszała. Zamknęła oczy próbując przeanalizować sens słów nauczyciela.
   - Nie wierzę! Jak to możliwe? - zapytała przełykając ślinę.
   - Och, nie sądzę by moja była w tym głowa, by cię uświadamiać. Aczkolwiek, znaj moją dobroć... Raczę cię poinformować, że dziś zjawisz się wraz z panem Malfoy'em w Hogsmeade. Pójdziecie do domu numer 311, gdzie czekać na was będą twoi rodzice, i matka Dracona - Severus wstał zza biurka i podszedł do drzwi. Otworzył je, dając Hermionie znak, że powinna się zbierać. Dziewczyna niepewnie zsunęła się z krzesła i podeszła do nauczyciela. Stanęła przed nim, uporczywie patrząc mu w oczy.
   - O 20 pod moim gabinetem -nachylił się, by wyszeptać jej do ucha. Dziewczynę przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Nauczyciel wyprostował się i mrużąc oczy dorzucił - Możesz mówić mi wuju... - Hermiona wybiegła z gabinetu. Sunąc się korytarzami zamku, słyszała za sobą szyderczy śmiech Snape'a. 
   Równo o 20:00 zjawiła się pod gabinetem. Ujrzała Malfoya nonszalancko opartego o ścianę. Jej serce z niejasnych przyczyn przyśpieszyło bicia. Tłumacząc to lękiem przed nieznanym, dziewczyna podeszła do Ślizgona. Chłopak spojrzał na nią z ukosa i przywitał ją beznamiętnym tonem. W odpowiedzi kiwnęła mu tylko głową, przez ściśnięte gardło nie była w stanie wydusić ani słowa.
   - Wejdźcie! - usłyszeli groźny ton profesora. Idąc ramię w ramię, doszli do futryny. Malfoy usunął się na bok, pozwalając wejść jej pierwszej. Ten dżentelmeński gest zdziwił nieco Granger, jednak nie dała po sobie poznać dezorientacji. Śmiałym krokiem wmaszerowała do środka i stanęła przy biurku. Po chwili u jej boku znalazł się Malfoy. Snape stał przodem do nich, podpierając się myślodsiewni. W prawej dłoni dzierżył szklankę z Ognistą Whisky, w lewej natomiast trzymał łyżkę. Widok ten wywołał w głowie Hermiony lawinę myśli. Zadawała sobie pytanie po kiego czorta mu ta łyżka?! Z zadumy wyrwał ją głos nauczyciela oznajmiający, że do Hogsmeade przeniosą się za pomocą świstoklika, który uaktywni się za minutę. Po chwili łyżka, która była dla Hermiony zagadką, znalazła się w dłoni Malfoya. No i zagadka rozwiązana, pomyślała kwaśno.
   - Granger, łap świstoklik. Zostało piętnaście sekund. - Hermiona złapała łyżkę i kilka chwil później poczuła szarpnięcie w pępku. Prawie jak przy teleportacji, poczuła mdłości.
   Wylądowali na pustej, słabo oświetlonej ulicy. Ponura jesień strąciła już z drzew liście, które gnijąc leżały pod pniami. W okół rozciągał się przenikliwy smród szamba. Dziewczynę przeszły ciarki.
   - To jest najmroczniejsza część Hogsmeade. Niewiele osób tu się zapuszcza - powiedział Draco, wymijając ją. Szybko zrównała się z chłopakiem. Szli w milczeniu, otoczeni ciemnością i ponurym świstem wiatru.
   - Ktoś musiał powiedzieć ci wreszcie prawdę, Granger - powiedział chłopak.
   - To znaczy, że ty o wszystkim wiesz? - zapytała zachrypniętym głosem. Malfoy zatrzymał się gwałtownie i pociągnął ją tak, by stanęła z nim twarzą w twarz. Patrzyli sobie w oczy. Ona ujrzała w jego szarobłękitnych tęczówkach determinację i odwagę. On w jej orzechowych oczach ujrzał strach i niepewność. Nie miał jednak wątpliwości, że jest silną kobietą. 
   - Posłuchaj, jestem synem Śmierciożerców, obracam się w towarzystwie Śmierciożerców... Czy jest zatem możliwość bym czegokolwiek nie wiedział? Hermiono, mam tylko nadzieję, że jesteś świadoma, a przynajmniej domyślasz się po mojej obecności, że zarówno ty, jak i sytuacja, w której się znalazłaś związana jest z Czarnym Panem i Śmierciożercami? - kiwnęła głową, nie pewna swoich myśli. Draco natychmiast ruszył dalej zostawiając oszołomioną dziewczynę w tyle. Hermiona potrząsnęła głową i ruszyła by znów zrównać się z Malfoyem. Kiedy wyrównała z nim krok, poczuła jego dłoń na swojej. Draco podniósł jej rękę do swojej twarzy i delikatnie muskając ustami jej palce, wyszeptał:
   - Nic złego ci się nie przytrafi, obiecuję.
   Do wyznaczonego domu wprowadził ją Draco. Szła kurczowo ściskając w dłoni swoją różdżkę. Stojąc przed wielkimi wrotami, Hermiona łapała głośno oddech. Draco, w geście otuchy, poklepał ją po ramieniu. Drzwi otworzył im starzec z siwej pelerynie. Celował w nich różdżką:
   - Ostatnie słowa Yaxleya przed śmiercią? - wychrypiał w ich stronę. Hermiona drgnęła, a Draco odrzekł:
   - Mugole i szlamy nie mają prawa bytu na tej ziemi. - Starzec odsunął się i przepuścił ich w drzwiach. Idąc długim, ciemnym korytarzem, Hermiona przyglądała się postaciom na obrazach. Byli to bogaci, dumni i groźno łypiący ludzie. Hermiona czuła na sobie wzrok podążającego za nimi starca. Weszli do wielkiego salonu. Przy długim stole siedziały trzy postacie. Hermiona rozpoznała jedynie matkę Malfoya, Narcyzę. Obok niej siedziała blondwłosa kobieta, a z jej lewej strony mężczyzna o czarnych włosach przyprószonych lekko siwizną. Nikt nie wstał by ich przywitać. Hermiona speszona stanęła blisko drzwi, a Draco poszedł przywitać się z matką.
   - Usiądź, Hermiono - rzekł głębokim głosem mężczyzna. Hermiona posłusznie usiadła naprzeciw nich.
   - Witaj, Hermiono. Nazywam się Cruella Blackwood, a to jest mój mąż, Edward. Sprowadziliśmy cię tutaj, aby wyjawić ci prawdę. Uznaliśmy, że po siedemnastu latach, jesteś już gotowa ją poznać. Doskonale zdaję sobie sprawę, że przez te lata byłaś szykanowana i wyśmiewana z powodu swojego pochodzenia. Wybacz, to nasza wina. Prawdę mówiąc, nie jesteś szlamą. Ba, jesteś czystokrwistą czarownicą, w każdym pokoleniu. Niestety, urodziłaś się w ciężkich dla nas czasach. Ja i Edward, jako najbliżsi poplecznicy Czarnego Pana, byliśmy po jego zniknięciu poszukiwani listami gończymi. Miałaś zaledwie rok, kiedy zmuszeni byliśmy cię oddać, dla twojego własnego dobra. Inaczej mogłabyś nie przeżyć, jak Ian, twój starszy brat. Teraz, kiedy nasz Pan powrócił, mogliśmy cię odnaleźć. Nie było łatwo, ale pomogła nam Narcyza i Severus - Hermiona zdawała sobie sprawę, że Cruella nadal coś mówi, ale nie docierało do niej nic więcej. Starała się skupić na tym czego już się dowiedziała, i poukładać to sobie w głowie. Nie była w stanie, nie potrafiła. Nie jestem szlamą, nie jestem... Ja... Właściwie to nawet nie wiem kim jestem. Nie jestem Hermioną Granger. Nazywam się Hermiona Blackwood? Córka Śmierciożerców? Będę... muszę... ja... Śmierciożerczyni?

3 komentarze:

  1. WOW. ;o
    lecę czytać dalej ♥
    Masz talent, Haley ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. o kurde ! XD
    no to ciekawie :D
    zaskoczyłaś mnie bardzo. Ale spodobało mi się to że przeniosłaś nas do przeszłości :)
    Zaskakująca była też hmm... czułość Draco do Miony.
    Hermiona śmierciożerczynią, jej inne,nieznane pochodzenie.. no, no. dzieje się!
    Bardzo dobry rozdział! ;)
    Czytam dalej ;3

    Pozdrawiam,
    Sama-Wiesz-Kto

    OdpowiedzUsuń
  3. A mnie to nie zaskoczyło. Nie rozumiem tej powszechnej w opowiadaniach mody na robienie z Hermiony czystokrwistej potomkini jakiś wielkich rodów (zwykle lepszych od Malfoyów! A co sobie żałować! :D). Dla mnie podstawową przeszkodą w miłości dramione - jest bariera czystości krwi. Gdy ta bariera znika, znika też część magi. Tak to już bywa, że gusta są różne, a mój jest w tej kwestii trochę wypaczony :)
    Mimo wszystko przeczytam dalej, bo styl w jakim piszesz jest dla mojej łakomej, dramionowej duszy bardzo przyjemny :)

    OdpowiedzUsuń