niedziela, 2 czerwca 2013

Złączeni przeszłością [6]

 Spojrzała w górę, na niebie pojawiły się pierwsze gwiazdy. Ric dostrzegł w jej oczach łzy. Wiedział, że teraz kiedy już się otworzyła nic jej nie zatrzyma. Musi zrzucić z siebie ciężar swojej przeszłości. Nie popędzał jej, czekał. Hermiona zagryzła wargi i załkał bezgłośnie. Po chwili na jej twarzy zagościł blady uśmiech.
   - Po kilku miesiącach urodził się mój synek. Gabriel. Gabriel Felix Malfoy. Mój mały, piękny Gabe. Byłam taka szczęśliwa, Ric. A wiesz co jest najgorsze? To, że wtedy zdawało mi się, że nic nie może zburzyć mojego szczęścia. Jaka ja byłam głupia - głos jej się załamał, mimo to kontynuowała.
   - Mieszkaliśmy na Fall's Hill. Mieliśmy zapewnioną ochronę przez Ministerstwo. Nie przeszliśmy na stronę Czarnego Pana. Mój ojciec nie mógł nam tego wybaczyć. Matka była neutralna, ale nie przyszła zobaczyć wnuka. I wiesz co, Ric? Żyło nam się dobrze, naprawdę dobrze. Aż pewnego dnia, spełnił się najgorszy z możliwych koszmarów. I wszystko się zmieniło…
  
   Patrzyła na swojego synka, leżącego w łóżeczku. Chłopiec gaworzył i uśmiechał się bezzębnym uśmiechem do swojej mamy. Jej serce przepełniała radość i duma. Do pokoju wszedł Draco.
   - Przyniosłem mu mleko.
   - Nakarm go. Spójrz, jest taki malutki– Draco podszedł do niej i przytulił się do jej pleców. Z lubością spojrzał na swojego syna, swojego dziedzica. – On ma już cztery miesiące, a jakby dopiero wczoraj się rodził. Czas leci tak szybko…
   - Wiem… Ma twoje oczy, wiesz? – cmoknął ją w skroń.
   - A twój nosek. Oby jednak charakter miał mój – oberwała kuksańca w bok – hej, a za co to?! – zaśmiała się.
   - A ja to mam zły charakter? – spojrzał na nią spod uniesionych brwi. Zaśmiała się. Kochała i była kochana. Draco pocałował ją, a Gabriel w tym momencie zaśmiał się. Oderwali się od siebie.
   - Słyszałeś? Nasz synek, właśnie nas wyśmiał – zachichotała Hermiona.
   - Gabe… - Draco uśmiechnął się do syna, a ten odpowiedział mu tylko sobie zrozumiałym bełkotem dziecięcym. Malfoy ujął w swoją dłoń maleńką piąstkę dziecka. Nie chciał tego mówić Hermionie, ale czuł ogromną dumę, i jednocześnie był bardzo rozczulony.
   - No nakarm go wreszcie – odezwała się Granger. Ona też czuła wielką dumę, że ma wspaniałą rodzinę.
   - Już, już – szepnął i wyjął malca z łóżeczka. Chłopczyk spojrzał na niego wielkimi, orzechowymi oczami. Draco musnął jego główkę swoimi ustami i delikatnie wetknął chłopczykowi butelkę z mlekiem do buźki. Dziecko zjadła całą porcję, a Draco odłożył go do łóżeczka. Hermiona pogłaskała synka po główce i patrzyła jak młody stara się nie usnąć. Po chwili zmęczenie i pełny brzuszek sprawiły, że Gabriel usnął. Malfoy i Granger stali objęci nad łóżeczkiem synka, wpatrując się w śpiące maleństwo. Nagle usłyszeli trzaski teleportacji i huk wywarzanych drzwi. Hermiona pisnęła. Pośpiesznie opuścili pokój synka, zabezpieczając go kilkoma zaklęciami. 
   - Zejdę na dół zobaczyć co się dzieje.Zostań tu – przykazał jej i pobiegł schodami w dół. Hermiona wbiegła do swojej sypialni i zawiadomiła Ministerstwo o prawdopodobnym zagrożeniu. Wyszła z pokoju. Usłyszała przeraźliwy krzyk kobiety, a potem huk upadającego ciała.Przeszedł ją dreszcz. Wiedziała, że na dole rozgrywa się walka. Wyjrzała przez okno i zobaczyła Mroczny Znak. Usłyszała kolejne trzaski teleportacji i usłyszała rozkaz atakowania. Przybyło Ministerstwo. Walka miała rozegrać się na dobre. Cicho zbiegła po schodach i rzuciła się w wir walki. Rzuciła zaklęcie rozbrajające w Bellatrix Lestrange, a potem Avadą w Yaxley’a, ten drugi padł martwy na ziemię. Kątem oka ujrzała jej ojca celującego Avadami w Stacey Moreno, nową aurorkę. Chciała pomóc dziewczynie, ale w tym momencie podeszła do niej matka: 
   - Uciekajcie stąd, Hermiono. Czarny Pan nie odpuści… - Cruelle jakby rozpłynęła się w powietrzu. Granger przeskoczyła leżące u jej stóp ciało jakiegoś Śmierciożercy i rzuciła tarczę w kierunku Harry’ego. Potter nie zdołał sam wybronić się przed zaklęciem Nott’a.Spojrzał na swoją wybawczynię, a na jego twarzy malował się szok. Nie spodziewał się, że życie uratuje mu Hermiona Blackwood, albo jak ktoś woli,Granger. Skinął jej głową w geście podziękowania. Kobieta próbowała odnaleźć swojego ukochanego, ale wokół widać było tylko walczących i poległych.Usłyszała głos Nott’a:
   - Przeszukajcie górę!! – sparaliżował ją strach. Tam był jej syn! Musiała tam biec, ratować dziecko, chronić go przed złem, przed wojną, przed złymi ludźmi. Biegnąc w stronę schodów, potknęła się o ciało Artura Weasley’a, a upadając rozcięła sobie brodę. Szybko się podniosła się na nogi, poczuła że z oczu płyną jej łzy. Nie wycierając ich, wbiegła na górę. Panowała tam cisza. Przeraźliwa cisza. Miała nadzieję, że nikt tu nie dotrze, nie odnajdzie jej dziecka. Wiedziała, że będzie walczyć, walczyć o swojego syna, o swojego mężczyznę życia. Zgasła ostatnia lampa.
 Ciemność. Cisza. 
 Cisza przed burzą.
 
Strach sparaliżował jej wszystkie mięśnie. Stała tam, po środku przestronnego korytarza. Na mokrych od łez polikach, czuła zimne podmuchy wiatru. Różdżkę trzymała w pogotowiu. Wolnym krokiem zbliżała się do zamkniętego pokoju. Dreszcze przechodziły jej zmęczone ciało, a ona próbowała zmusić się do bezszelestnego poruszania. Cicho otworzyła drzwi, i weszła do pokoju.
 I wtedy się zaczęło... 
 Głosy otaczały ją zewsząd. Czuła się przez nie osaczona. Rzucane zaklęcia zlewały się ze sobą, nie była wstanie rozróżnić poszczególnych klątw. W tym momencie nie liczyło się dla niej nic... nic, prócz JEGO bezpieczeństwa.Chciała zrobić kolejny krok, lecz w tym momencie w pokoju pojawiły się dwie postacie. ON... i ktoś kogo nie rozpoznała. Walczyli ze sobą zawzięcie, a kiedy jej serce przepełniła nadzieja na wygraną...
 Zielone światło.
 
Zielony promień poszybował w JEGO stronę. Płacz małego dziecka przerodził się w rozrywający serce szloch dorosłej kobiety. 
  Opadła na kolana. Usłyszała szyderczy śmiech, ktoś krzyknął że się udało, a potem były już tylko trzaski teleportacji. Znowu nastała cisza, złowroga, ciążąca cisza. Ktoś opadł obok niej i mocno ją przytulił. Po zapachu rozpoznała Draco. Nie wtuliła się w niego, odepchnęła go z całej siły i zaczęła krzyczeć, był to okropnie smutny krzyk kobiety, której pękło serce. Krzyk bólu, żalu, bezradności i bezsilności. Podbiegła do łóżeczka Gabriela i wyjęła zeń jego małe, martwe ciałko. Zawodząc z płaczu, błagała by nie umierał.
   - Gabe… Proszę… - załkała. Usłyszała za sobą stłumiony szloch Dracona. Podszedł do niej i razem z nią płakał nad zmarłym dzieckiem. Ktoś wszedł do pokoju, Hermiona odwróciła się gwałtownie. Kto śmiał zakłócić ich pożegnanie z synem?! W progu ujrzała matkę.
    Przepraszam – szepnęła, a potem opadła obok córki, płacząc nad ciałem wnuka.
   - Zabili go!!! – wrzasnęła Granger.
   - Nawet go nie poznałam… Nie przyszłam kiedy się urodził, a teraz widzę go martwego…
   - Mamo… - Cruelle wstała, i gestem ręki uciszyła córkę. Wytarła oczy białą chusteczką z wyhaftowanym godłem rodu.
   - Chcę ci powiedzieć coś ważnego.Wiem, że chwila jest niestosowna… Zabiłam go. Zabiłam przed chwilą twojego ojca. Szedł tu, żeby cię zabić. Wybacz mi, proszę – rozpłakała się na nowo. Hermiona mocniej wtuliła się w ciałko synka. Nie miała siły myśleć, nie miała siły żyć. Kiwnęła głową, a jej mama opuściła pomieszczenie z szelestem długiej, zielonej peleryny.
   Ric nie wiedział co zrobić. Hermiona rozpłakała się na dobre. Wstał i objął ją, a ona wtuliła głowę w jego tors.Chciał coś powiedzieć, ale bał się, że żadne słowa nie wyrażą tego co czuł w tej chwili. Kobieta uniosła głowę i spojrzała na niego.
   - Potem był pogrzeb Gabriela. Piękna i smutna ceremonia. Następnego dnia po pogrzebie Draco zniknął… Zaprowadził Ministerstwo do swojego domu, gdzie była siedziba Śmierciożerców. Zrobili rzeź, zabili Voldemorta i wszystkich popleczników. Oszczędzili tylko moją matkę i Narcyzę Malfoy, matkę Dracona. A kiedy wrócił i powiedział mi, że się zemścił… Ja nie mogłam, Ric. Zabrałam swoje rzeczy i odeszłam. Starałam ułożyć sobie życie, zajęłam się domem, pracą… Wszystkim, byle tylko nie myśleć o przeszłości. Ale nie umiałam od tego uciec. Co noc męczyły mnie koszmary, od ośmiu lat, Ric. Rozumiesz? – wydawała się taka zmęczona, aż musiał ją pogłaskać po włosach – I Pansy, moja cudowna Pansy, wysłała mnie tutaj, na wakacje, żebym odpoczęła i przestała o tym myśleć. I udało mi się, Ric, dopóki nie zobaczyłam Draco. A wiesz co jest najgorsze? Że ja go kocham, wciąż go kocham. A on ma żonę, zapomniał i ułożył sobie życie… Nie to co ja, dla mnie już nie ma nadziei… 
   Chciał jej powiedzieć, że myśli inaczej, ale nie powiedział nic. Milczał. Milczała. Milczeli razem.

2 komentarze:

  1. piękne, straszne, smutne... jezu :C
    bardzo mi się podoba... Oryginalna historia ;)

    Zauważyłam bardzo mały, nic nie znaczący i nieistotny błąd ;)
    w poprzednich rozdziałach było coś takiego jak "ostatnie słowa Yaxley’a przedśmiercią?", a teraz piszę, że Hermiona dopiero co go zabiła ;)

    Pozdrawiam, unforgiiven :)

    OdpowiedzUsuń
  2. jejku.. popłakałam się :c
    teraz już wszystko rozumiem.
    Tu chodziło o Gabriela nie o Draco..
    To takie smutne i przerażające..
    Rozdział genialny! Świetnie opisujesz te wspomnienia, następnie znów rzeczywistość i uczucia Hermiony.
    Tyle emocji w jednym rozdziale.. omg ;c
    Piszesz genialnie!

    Pozdrawiam,
    Sama-Wiesz-Kto

    OdpowiedzUsuń