niedziela, 2 czerwca 2013

Złączeni przeszłością [7]

- Jesteś zupełnie pewna, Hermiono że nie chcesz jechać? - zapytał po raz setny Ric. Kobieta zaśmiała się i rozciągnęła wygodnie na leżaku. Znajdowali się na balkonie apartamentu panny Granger, która to odziana w skąpe, białe bikini opalała się, sącząc Margaritę.
- Jestem pewna, Ric. Możesz śmiało jechać na tą wycieczkę, ja chętnie zostanę w hotelu. Nie patrz tak na mnie, nic sobie nie zrobię. Jestem już dużą dziewczynką, Ric - uśmiechnęła się do niego przekonywująco, jednak on patrzył na nią z troską. Hermiona westchnęła głośnio, ściągając z oczu okulary przeciwsłoneczne i stanęła na wprost przyjaciela. Położyła mu rękę na ramieniu i odezwała się łagodnym tonem:
- Ric, wczoraj otowrzyliśmy przed sobą kolejne bramy, zaufaliśmy sobie, podzieliliśmy się naszymi demonami przeszłości. Zaufaliśmy sobie. Zaufaj mi kolejny raz, ja naprawdę czuję się dobrze, ale zwyczajnie nie lubię pływać statkiem... Mam chorobę morską - uśmiechnęła się przepraszająco. Mężczyzna pogłaskał ją po włosach, a po chwili przyciągnął ją do siebie i pocałował w czoło.
- No dobrze, maleńka... Pojadę sam na Moloka'i, ale masz na siebie uważać - pogroził jej palcem. Hermiona pokręciła głową i z powrotem usadowiła się na leżaku.
- O której masz zbiórkę? - zapytała zakładając na nos okulary.
- O 14:00, w hollu głównym - odpowiedział, automatycznie podnosząc rękę do góry i zerkając na zegarek. Przerażony wydał z siebie cichy jęk. Kobieta spojrzała na niego pytająco.
- Jest 13:50. Zbieram się, maleńka. Jutro w południe powinienem już być. Bądź ostrożna! - ukradł jej szybkiego całusa w policzek i już go nie było. Kobieta zaśmiała się w duchu. Miała dziś humor o wiele lepszy niż wczoraj. Udało jej się zrzucić z siebie ciężar swojej przeszłości. Była wdzięczna swojemu przyjacielowi, że jej wysłuchał, pocieszył ją. Najbardziej jednak wdzięczna była mu za to, że i on zaufał jej. Bardzo chciała mu pomóc w odnalezieniu zaginionej córeczki. Łapiąc szybkiego łyka Margarity, analizowała jego sytuację.
Ożenił się z Bułgarką, Kateriną Modorovą, córką słynnej alchemiczki Aleny Modorovej. Dwa lata po ślubie na świat przyszła ich córka, Bonnie Alena Monson. Alaric, wierząc że musi zapewnić swojej rodzinie dobrobyt oddał się całkowicie pracy. Nie zauważył zmiany w zachowaniu Kateriny. Pewnego dnia sowa przyniosła mu list, w którym to były tylko trzy słowa: Uważaj na nią!
Nie cały miesiąc później, Katerina wyszła z domu i już nie wróciła. Aurorzy próbowali ją namierzyć, ale przepadła jak kamień w wode. Równy rok po zniknięciu Kateriny, ktoś porwał dwuletnią wówczas Bonnie. Alaric załamał się. Aurorom i tym razem nie udało się pomóc mężczyźnie, przez co on zdruzgotany wyprowadził się do Anglii. I chociaż stracił nadzieję na odnalezienie żony (ktoś wysłał mu odciętą rękę z charakterystycznym tatuażem, jaki zrobiła sobie Kat), tak nadal łudził się, że uda mu się odnaleźć małą Bonnie.
Hermiona poczuła ze słońce przypiekło jej uda. Postanowiła wziąć zimny prysznic i poczytać książkę, leżąc na plaży. Wylegując się w cienu ogromnej palmy, Hermiona straciła poczucie czasu czytając książkę. Kiedy poczuła ssanie w żołądku, postanowiła iść coś zjeść. Udała się więc do swojego apartamentu, zakręciła sobie loki i zrobiła sobie wyjściowy makijaż. Ubrała się w białą sukieneczkę z gorsetem, która zdobiona była srebrnymi groszkami, jeansową kamizelkę i miętowe buty na kołku. Na szyję założyła czarny krzyż na dłuższym łańcuszku, na rędę wcisnęła trzy złote bransoletki, a na palec pierścionek z miętowym okiem. Stanęłą przed lustrem i stwierdziła, że czegoś jej brakuje. Z szuflady toaletki wyjęła czarno-złote kolczyki, i plecioną opaskę do włosów. Teraz wszystko komponowało się idealnie. Do małej, czarnej torebki wrzuciła różdżkę, perfumy, puder, błyszczyk i lusterko.

Kiedy weszła do restauracji hotelowej, nie było takich tłumów jak ostatnio. Spokojnie usiadła przy jednym stoliku i zamówiła kolację. Miła kelnerka po kilku minutach przyniosła jej białe wino i sałatkę z granatem. Jedząc, obserwowała młode małżeństwo z dzieckiem siedzące nieopodal. Na oko trzyletni chłopiec, biegał wokół stolika rodziców i zaśmiewał się wesoło. Rodzice rozmawiali, jednak nie spuszczali dziecka z oczu. Po chwili malec upadł, a matka szybko do niego podbiegła. Dopiero teraz Hermiona zauważyła jej sporych rozmiarów brzuszek - kobieta była w ciąży.
- Harry, mamusia tyle razy Ci mówiła żebyś nie biegał. Pokaż nóżkę, nic ci nie jest? - blondynka czule utuliła malucha. Chłopiec wtulił się w matczyną pierś. Hermiona westchnęła przeciągle. Jej syn miałby dziś 8 lat, pewnie uczyłby się swoich pierwszych zaklęć, latać na miotle. Kto wie, może dziś była by tu razem z Gabrielem i Draco, a w jej łonie rozwijałoby się nowe życie? Wszystko jednak runęło tamtej nocy. I ona, Hermiona jest tu dziś sama. Ale jest i Draco, tylko że on przyjechał tutaj ze swoją żoną, a nie z nią. Może to jest ich miesiąc miodowy? Kobieta poczuła w gardle wielką gulę, dlatego szybkim ruchem podniosła do ust kieliszek i dopiła wino. Potem przeniosła się do baru. Usiadła przy ladzie i zamówiła whisky.
- Oho, jeśli kobieta zamawia whisky, to znaczy że jest mocno przygnębiona - zagaił do niej przystojny brunet.
- Albo jest alkoholiczką - odparowała. Barman postawił przed nią szklankę z lodem, a po chwili napełnił ją bursztynowym trunkiem.
- E, tam. Nie wygląda pani. Ośmielę się stwierdzić, że to taka chwilowa słabość, którą próbuje pani zapić - uśmiechnął się czarująco,
- No cóż, zgadł pan. Podobno whisky potrafi utopić nawet największe smutki, tak więc dziś rozpracuję ze dwie butelki - uśmiechnęła się smutno.
- Dwie butelki?! Sama? Słoneczko, chcesz mi tu paść na tym oto barze? Po takiej ilości to nawet ja bym przez dwa dni nie wstał.
- Nie gadaj pan tyle, tylko lej mi jeszcze - zaśmiała się kobieta. Barman pokręcił głową, ale dolał jej whisky do szklanki, a sam wrócił do wycierania kieliszków. Hermiona wypiła już kilka drinków, ale wciąż nie szumiało jej w głowie. Zauważyła, że barman podrywa właśnie jakąś młodziutką blondyneczkę, która rumieni się zawstydzona.
- Do Ognistej to się nie umywa, ale wypić można - mruknęła pod nosem.
- Muszę się z tobą zgodzić, Granger - obok niej usiadł Malfoy. Hermiona poruszyła się niespokojnie na krześle i jednym haustem dopiła swoją whisky. Zacisnęła mocno oczy, w nadziei, że kiedy je otworzy, Dracona już nie będzie, że okaże się tylko jej pijackim omamem.
- Barman! Jeszcze raz to samo - krzyknęła w stronę mężczyzny, wciąż uparcie ignorując blondyna. Barman podszedł do niej z butelką rudego trunku i wyszeptał:
- Jeszcze nie ma pani dość? - kobieta zacisnęłą buńczuczno wargi i pokręciła głową. Mężczyzna spojrzał na siedzącego obok niej blondyna i uśmiechnął się porozumiewawczo. Malfoy wzruszył ramionami i rzekł:
- Dla mnie to samo, co dla mojej towarzyszki... trzy razy - barman wykonał jego polecenie i zniknął gdzieś na sali.
- Dlaczego tak uparcie mnie ignorujesz? - zapytał.
- Bo ciebie tu nie ma, jesteś tylko pijackim omamem - czknęła i znów uniosła szklaneczkę do ust.
- Oj, Granger, Granger - pokręcił głową - doskonale zdajesz sobie sprawę, że tu jestem. Mało tego! Wiesz dobrze, że to idealna okazja żeby porozmawiać...
- Nie mamy o czym gadać, Malfoy... - Hermiona zauważyła, że jej szklanka jest pusta. Szybkim ruchem złapała więc jedną z trzech szklanek Malfoy'a i upiła kolejny łyk gorzkiego trunku. Draco uśmiechnął się tylko i rozsiadł wygodniej na barowym krześle.
- Odeszłaś tak nagle, nie zdążyliśmy porozmawiać... - wytknął jej. Kobieta gwałtownie odwróciła się w jego stronę i wycelowa palcem w jego pierś.
- Po co chcesz do tego wracać?! - warknęła - To już przeszłość, Malfoy. Rozdział zamknięty. Nasz syn nie żyje, minęło osiem lat, każde z nas ma swoje życie. Basta! A, właśnie - znowu czknęła - gdzie ta... Mandy...Megan...Moira?
- Megan. I popłynęła na wycieczkę na Moloka'i. - odpowiedział. Przyglądał jej się, jak podbiera mu kolejną szklankę z alkoholem. Widocznie miała dziś jeden z tych swoich parszywych humorów, które musiała zapić alkoholem. Zawsze z Pansy piły Ognistą Whisky, kiedy któraś z nich miała gorszy dzień. Piły na umór, a rano wstawały z potężnym kacem. Uważały, że tylko dzięki kacowi, potrafią zrozumieć jaki ich problem był błahostką. Draco zdawał sobie sprawę, że Hermiona nie wyrosła wcale z tego przekonania, i jutro mimo potężnego kaca, będzie czuła się lepiej.
- Ric też popłynął - wybełkotała. Powiedziała to takim tonem, jakim odzywała się tylko do ich synka. Malfoy poczuł ukłucie zazdrości w okolicach serca. Zdawał sobie sprawę, że po tylu latach Hermiona miała prawo ułożyć sobie życie, mimo to czuł się zazdrosny.
- Hej, posłuchaj. Może na dziś już starczy tego alkoholu, co? - spojrzał jej w oczy i ujrzał w nich ogromny ból.
- To moja sprawa ile piję, Malfoy - warknęła.
- Hermiona... - Draco spojrzał na nią smutnym wzrokiem. Pamiętał to spojrzenie. Dokładnie ten sam wyraz oczu miała podczas pogrzebu Gabriela. Ból, pusta, cierpienie. Podejrzewał, że jego widok przypominał jej i tamtym dniu, nie chciał żeby przez niego cierpiała. On też bardzo cierpiał po śmierci ich dziecka, a kiedy Hermiona go zostawiła... Nie mógł się pozbierać. A teraz ten przewrotny los znowu podsunął mu ją pod nos. Nie chciał tak łatwo odpuścić, nie mógł. Musiał z nią porozmawiać.
Hermiona widziała jak Draco na nią patrzy. I choć była już pijana, gnębiło ją o czym teraz myśli. Była spragniona jego widoku, jego dotyku. Nawet nie wiedziała kiedy wypowiedziała te słowa:
- Chcę tańczyć! - i zeskoczyła z krzesełka. Zachwiała się lekko, ale Malfoy ją podtrzymał i ruszyli w stronę parkietu. Przeszedł ją cudowny dreszcz podniecenia, kiedy dotknął jej pleców. Ruszyli na parkiet. W tle leciała jakaś spokojna muzyka. Hermiona wtuliła się w jego tors i zaczęli poruszać się w takt muzyki. Czuła jego oddech na swojej szyi.
- Hermiono?
- Bardzo żałuję, że tak się stało, Draco - rzuciła.
- Ja też, księżniczko, ja też. Byliśmy młodzi i głupi. I czasy były ciężkie... - Hermiona zesztywniała nagle.
- Nie zwalaj na czasy, Malfoy! To my nawaliliśmy... Nie potrafiliśmy ochronić naszego dziecka! Co z nas byli za rodzice? Masz rację, byliśmy młodzi i głupi... I to nie Gabe powinien wtedy umrzeć, tylko my. Bo nie zasługiwaliśmy na niego, wiesz o tym? - mężczyzna westchnął. Hermiona bardzo się sepleniła, zdawał sobie sprawę, że jest pijana. Wiedział również, że tylko teraz zechce z nim rozmawiać, a miał tyle pytań.
- To fakt, nasz syn nie powinien zginąć tamtej nocy. I fakt, nawaliliśmy, nie ochroniliśmy Gabriela, ale nie możesz mówić, że to my powinniśmy umrzeć za niego.
- Racja... To ja powinnam umrzeć tamtej nocy - oparła czoło o jego klatkę piersiową.
- Pleciesz bzdury, Hermiono. Ale chciałbym wiedzieć, dlaczego odeszłaś. Możesz mi to wyjaśnić? - zapytał ostrożnie. Hermiona zatrzymała się na środku parkietu i spojrzała mu w oczy.
- Chodź, pójdziemy się przewietrzyć - pociągnęła go za rękę i ruszyli w stronę wyjścia. Na dworze było już ciemno. Wiał ciepły, przyjemny wietrzyk, a na niebie świeciło mnóstwo gwiazd. Hermiona chwiejnym krokiem podeszła do plażowego baru i zamówiła im drinki. Dzierżąc w dłoniach szklaneczki z alkoholem, usiedli na ławce na wprost oceanu.
- Chcesz wiedzieć dlaczego wtedy odeszłam? - zapytała patrząc na rozbijając się o brzeg morskie fale. Mężczyzna kiwnął głową, a ona westchnęła. Znowu musiała wracać do bolesnych wspomnień. Jednak, mimo alkoholu szumiącego w głowie, wiedziała że jest mu to winna.
- Draco... na pewno nie dlatego, że cię nie kochałam. Wręcz przeciwnie... Ale uznałam że skoro moje dziecko nie żyje, to ja nie zasługuję na to żeby być szczęśliwa. A wiedziałam, że zrobisz wszystko, żeby dać mi szczęśliwe życie. Poza tym... czułam się osaczona. Musiałam uciec, żeby zrozumieć...
- I zrozumiałaś? - zapytał szeptem.
- Zrozumiałam - oparła głowę na jego ramieniu. Pustą już szklankę postawiła koło nogi i wyciągnęła z torebki papierosy. Zaciągając się dymem, rzekła jeszcze:
- I wiesz co Malfoy, ja w gruncie rzeczy bardzo żałuję tego co zrobiłam. Zniszczyłam życie zarówno sobie jak i tobie. Tylko, że wtedy o tym nie myślałam.
- O czym?
- O konsekwencjach...
- Odcięłaś się ode mnie, od matki. Znikęłaś! Szukałem cię, ale każdy rozkładał bezradnie ręce. Udałem się nawet do Pottera, z prośbą o pomoc. Ale nawet on mi nie pomógł!
- Przepraszam cie, Draco... Naprawdę tego żałuję. Mogę wypić twojego drinka? - zapytała wyrywając mu szklankę z ręki - Tak jak mówiłam, była młoda i głupia. Ale czasu już nie cofniemy. Jesteśmy tu i teraz... - ziewnęła przeciągle i ułożyła głowę na ramieniu mężczyzny.
- ...Złączeni przeszłością - dodał Draco.
Zerknął na Hermionę, ale ta już spała. Postanowił jej nie budzić, wziął więc ją na ręce i zaniósł do swojego apartamentu. Ułożył ją na łóżku, zdjął jej buty, ubranie, biżuterię i opaskę, a potem zostawiając ją w samej bieliźnie, przykrył kołdrą. Sam wziął szybki prysznic i stanął nad śpiącą kobietą. Chwilę przyglądał się śpiącej brunetce, pocałował ją w czoło i położył się obok niej.

1 komentarz:

  1. super :)
    piękne były momenty ich rozmów.
    mam nadzieję że szybko im się ułoży.
    oczywiście nie ma to jak upić się i zapomnieć.
    bardzo fajny rozdział :)
    + i świetna stylówka :D

    Pozdrawiam,
    Sama-Wiesz-Kto

    OdpowiedzUsuń